wtorek, 10 grudnia 2013

Egzamin, WF, Szkoła muzyczna i chłopak- o co chodzi?!

Dzisiejszy dzień był dość...hmh...jak to powiedzieć...Może...Interesujący?

Zaczęło się od tego, że na pierwszych dwóch lekcjach przywitał mnie próbny egzamin do naszego gimnazjum...Boże co za cholerne zadania...

Na lekcji WF-u grałyśmy w siatkówkę, ale było nie było parzyście więc pani wysłała mnie z innymi "ciupciami" za czarną linię...Stwierdziła, że jestem jedną z najlepszych w siatkę więc nie muszę grać z resztą...
Stwierdziłam OK...wezmę piłkę i pójdę za czarną linię...myślałam, że będzie w porządku, ale się pomyliłam...One wzięły takie jakby kijki (takie, które wkłada się w gumowe podstawki jak się urządza tory przeszkód) i zaczęły nimi odbijać piłkę do siatkówki i strzelać do bramki...Myślałam, że zwariuje... 
Jak zapytałam się czy będą się tymi kijkami wymachiwać na wszystkie strony, one odpowiedziały że ten świat jest okupowany przez idiotki takie jak ja i że będą nimi wymachiwać tam gdzie chcą i cytując:
"Nie będą zajmować się takimi przeciętniakami jak dziewczyna w vansach"...Myślała, że je zabije ale ograniczyłam swoje nerwy i po prostu odwróciłąm się na pięcie i po wiedziałam nie ważne...

Później po całym dniu nauki zakończonym o 14:40 wróciłam do domu, żeby zostawić plecak i pognać do szkoły muzycznej...

Właściwie na teorii było fajnie...dostałam prezent (zorganizowałam Mikołajki w klasie, ale nie było mnie przez znany dla was Orkan Ksawerego...) No i dałam prezent pani, który miałam kupić z naszej składki, której wcale nie było...

Dostałam:

- książkę Dizzy napisaną przez Cathy Cassidy
-czekoladę mleczną Wedel

Po teorii był fortepian...szczerze trochę się denerwuje bo w czwartek mam egzamin i gram w ostatniej grupie...

Więc dodaje taki obrazek (oficjalnie uważam, że został mi 1 dzień)

 
Obraz należy do Mattela

A ostatnią rzeczą jest to, że kiedy wracałąm z muzycznej wstąpiłam po ciasto drożdżowe dla babci. Płacąc pani, która podałam mi ciasto powiedziała coś mniej więcej takiego:
"Czy ja Cię urodziłam? Nie, pomyliło mi się! Czy jesteś chłopcem? "
Na to ja:
"Nie, dziewczyną"
Druga pani za to zrozumiała, że jestem chłopcem i zapytała:
"To jest chłopiec?
Na co ja: 
"Nie, jestem dziewczyną"
Więc chodziło o to, że chodzę opatulona w kominie i nie widać twarzy...One wywnioskują z grzywki na bok, że jestem chłopakiem...Dziwne, co?
 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz